Reklama

Fakt jeszcze nie jest faktem,

Fakt jeszcze nie jest faktem, ale antycypacją, niemniej potwierdzoną przez Tuska i Seremeta, niejasna jest tylko rola, a nawet tożsamość smyczy. Za smycz uważam tryb w jakim wystąpi Seremet? Zatem w jakim trybie on tam będzie nawijał makaron na uszy? Kto go zaprosił? Z tego co wiem, żadna z partii opozycyjnych i partia władzy również. Nic mi nie wiadomo, aby pani Kopacz, jako marszałek sejmu, zaprosiła Seremeta? Więc kto? Zajrzałem na stronę sejmową i w porządku obrad znalazłem odpowiedź: „Informacja Prezesa Rady Ministrów i Prokuratora Generalnego o działaniach instytucji państwowych w sprawie spółki Amber Gold -15-minutowe oświadczenia w imieniu klubów”. Wszystko wskazuje na to, że pan Seremet nie występuje jako niezależny pan Seremet, ale jako część porządku sejmowego, która razem z Donaldem Tuskiem ma wyjaśnić sejmowi, co obaj panowie zrobili w sprawie spółki Amber Gold. Po tym jak prokurator generalny biegał od Annasza do Kajfasza, by pozwolono mu odwołać podwładnego Parulskiego, takie wystąpienie na smyczy Donalda Tuska i tak wydaje się pełnym luzem albo co najmniej przedłużeniem łańcucha. O niezależności niezależnej prokuratury nie ma sensu się dłużej rozpisywać, trzeba by powtarzać stare dowcipy i banały o fikcyjnym oddzieleniu prokuratury od ministerstwa. Dużo ważniejsze jest ciągniecie na smyczy Seremeta, bo według mnie to jest jeden z elementów planu politycznego, który Tusk sobie z ostatnimi wiernymi wymyślił, i który postaram się na miarę swoich możliwości rozbroić.

Reklama

Seremet w sejmie jest Chlebowskim, zostanie rzucony na żer i niech sobie radzi. Jeśli się obroni, czyli wypadnie jako tako, tudzież powiodą się akcje zaczepne przykrywające istotę sprawy, to będzie miał u Tuska dług wdzięczności. Jak sobie nie poradzi i wyjdzie na głównego negatywnego bohatera, to go Tusk odstrzeli w swoim ulubionym, pełnym kastracji i gorącego żelaza, stylu. W tak zwanym między czasie Tusk załatwia sobie sprawy wewnętrzne, bo obok Seremeta bardzo atrakcyjnym koziołkiem ofiarnym jest Gowin. Mało kto, a w zasadzie chyba nikt nie połączył projektu posła Dunina, tego od „małżeństw” dwóch pisiorków, który trafił do laski Kopacz jako projekt klubu PO. Parę tygodni temu kwestia wolności światopoglądowej wzbudzała w klubie PO najwyższe emocje, posłowie zapowiadali odejścia, walkę o swoje poglądy i tym podobne brewerie. Dziś Dunina skomentował zaledwie poseł Żalek, który już uchodzi za partyjnego głupiego Jasia. Gowin zamiast grzmieć i bić w dzwony, udziela żałosnego wywiadu, w którym tłumaczy aferę Amber Gold tym, że stary PRL-owski układ biznesowy postanowił zniszczyć Tuska, gdyż Donald w zwalczaniu korupcji jest większy okrutnik od Kaczyńskiego. Z pary Seremet Gowin da się zbudować główną oś politycznych rozstrzygnięć i to zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych. W tym miejsc Tusk jest kuty na cztery łapy, może Seremeta szantażować Gowinem i odwrotnie, dlatego obaj walczą o stołki i nie buntują się przeciw prowadzaniu na smyczy. Jedna i druga dymisja byłaby Tuskowi na rękę, bo cóż jeszcze może zrobić biedny Donald poza utoczeniem krwi na najwyższym szczeblu?

I wszystko byłoby fajnie, póki dymisje nie wchodzą w życie. Gdyby miały wejść, zdecydowanie bardziej opłaca się Tuskowi poświęcić Seremeta, bo strata Gowina jest zbyt niebezpieczna dla koalicji z przewagą paru głosów. Gowin i Seremet poszczuci przeciw sobie są grą wstępną, rozprowadzają walkę o cele najwyższe, czyli pozamiatanie kolejnej afery i przedłużenie agonii. W najważniejszej części należy się spodziewać tego co zawsze, stare międlenie Donalda. Zacznie od bicia, właściwie głaskania się w piersi, od troski o biednych, pokrzywdzonych ludzi, a skończy na frontalnym atakowaniu opozycji. Naiwni posłowie cieszą się, że pytań będzie można zadawać ile wlezie, a debata potrwa Bóg jedyny wie jak długo. No dobrze, naiwniacy, ale kto to zaplanował? Marszałek Kopacz pochwaliła się tak szeroką demokracją w sejmie i dla mnie jest to wystarczający sygnał, żeby widzieć w tym rękę i grunt przygotowany dla Tuska. Przez tyle godzin zmęczą się sobą nie tylko posłowie i zaproszeni goście, ale całe to grono zamęczy naród przed telewizorami. Gdybym był Tuskiem zrobiłbym kocioł, Bitwę pod Grunwaldem i taki kurz, żeby nic nie było widać. Jestem niemal pewien, że taki plan Donald zrealizuje, a z ośmiu godzin przyjazne TV powycinają najbardziej pikantne fragmenty, z których będzie wynikać, że w całym tym Amber Gold wszyscy są umoczeni.

Wystarczy jedna wypowiedź Niesiołowskiego, pajaca z Biłgoraja, czy Błaszczaka, która wzniesie kurz. Kto wie, czy sam Tusk nie weźmie tej roboty na siebie, niejeden raz brał. Wyposzczony Kaczyński, też pewnie nie wytrzyma i zapewni „setkę” dla mediów. Szanse by się nie udało Tuskowi zrobić dymu, raczej są niewielkie, a gdy się uda, po tym wyreżyserowanym cyrku, Polska zacznie wymiotować, jak wszystkim innym co było ważne i zostało przerobione na kupę śmiechu Pozostaje jeszcze kwestia PSL, który komisją śledczą trzyma Tuska w szachu, ale ten szach tak naprawdę jest patem, jedni drugich trzymają za łby, choć w innych miejscach. Jedyny cud na jaki można liczyć to powołanie komisji śledczej i nie dlatego, że taka komisja coś wyjaśni, ale dlatego, że wcześniej Tusk musiałby przegrać cholernie ważne głosowanie, a to oznacza pewien przełom. Takiej zgody w kwestii komisji nie było nigdy, co stwarza cień nadziei, ale do sukcesu potrzeba kilu absencji posłów PO lub/i paru posłów PSL. Tylko przegrane głosowanie mogłoby Tuskowi pokrzyżować plany, jeśli zabraknie tego unikalnego elementu, Donald kolejny raz rozbroi aferę i to według zgranego scenariusza. I ważne, by komisja powstała wbrew woli Tusk, bo równie dobrze Donald może zastosować manewr: „proszę bardzo, róbcie sobie komisję, Sekułów u nas dostatek”.

Reklama

16 KOMENTARZE