Reklama

Dzień zobowiązuje do refleksji, ale nie napiszę za wiele o 1 listopada, bo od dziecka mylą mi się wszyscy świeci, ze wszystkimi zmarłymi i chyba nie jestem odosobniony w pomyleniu znaczeń. Prawdę mówiąc mam spory żal do Kościoła Katolickiego, który potrafił prosto nazwać i zdefiniować Boże Narodzenie i Wielkanoc tak, że nikomu się nic nie myli, a 1 listopada równie ważny ma jakieś pułapki katechetyczne plus kompromisy soborowe. Poza małą pretensją do formalnych zawiłości jestem całym sobą za kultywowaniem tego dnia, co może brzmi dziwnie w ustach ateisty, ale mnie fascynuje w człowieku szacunek do śmierci, przy jednoczesnej pogardzie dla życia. Jako grzesznik obiecuję postawić każdemu dobrą wódkę, jeśli wizja raju rzeczywiście się spełni, co zapewne skończy się dla mnie czyśćcem, albo złożę gorzelnię w piekle. Dzień nie najlepszy do żartów, chociaż znawcy, czyli teolodzy twierdzą, że właśnie dziś należy się radować i weselić. Fachowcom pozostawiam te dylematy i po wstępnym psioczeniu chciałbym napisać parę słów na poważnie. Co mi się podoba w porządku chrześcijańskim i zwłaszcza katolickim? Dokładnie porządek i przywiązanie do najważniejszych momentów w życiu człowieka. W prostocie genialność. Jak się zaczyna życie katolika? W zasadzie nie ważne, ale każdy katolik powie, że to świętość, nie mówię, że każdy w praktyce się sprawdzi, ale poczęcia życia jest święte. Gdy się narodzi dziecko, jest wielkie święto zwane chrztem. Pamiętam tak piąte przez dziesiąte wypowiadane prze rodziców formułki, chodziło o wyrzekanie się grzechów, wiarę w najogólniej pojęte dobro. Żarliwa przysięga będę dobrym rodzicem. Potem jest pierwsza odpowiedzialność, która się kojarzy z zegarkami i rowerem, ale tak naprawdę, żeby przystąpić do I Komunii Świętej, przynajmniej za moich czasów, trzeba było wykuć na pamięć takie regulaminy i wiersze, jak parę lat później na egzaminach semestralnych.

Reklama

Po I Komunii jest bierzmowanie i będę szczery, to drugi rytuał, którego do końca nie rozumiem, ale pamiętam, że sens sakramentu, o ile się nie mylę, to symboliczne wejście w dorosłe życie. Następny etap nieludzko wyśmiewany, nazywa się małżeństwo. Sam się śmieję, jednak nie robiłem żadnych scen, chciałem w kościele, z organami i całym misterium. W małżeństwie katolickim podnieca to, że małżonek nie może zdradzić i mam na myśli najszerzej pojętą zdradę. Surowa teoria, a mimo wszystko podpisuję się i jak dotąd stosuje w praktyce. Czcij ojca swego i matkę swoją, to nie sakrament, ale łącznik miedzy pokoleniami i wstęp do starości. W katolickiej Polsce nieustannie grzechem ciężkim jest pozostawienie ojców i dziadków w chorobie. Boję się tego obowiązku, nie wiem jakbym sobie poradził, ale dobrze, że taki obowiązek jest przykazany. I wreszcie śmierć, niesamowity szacunek dla śmierci połączony z wiarą, że nawet u schyłku życia można załapać się na życie wieczne. Do konającego katolicy wzywają przewodnika z olejami, który symbolicznie przeprowadza między świtami. Piękny cykl następujących po sobie szacunków dla człowieka, silne ramy, jasne drogowskazy. Zrozumie o co chodzi chłop, robotnik, kupiec i profesor, niby banały, a jednak ponadczasowe kotwice. Co roku wierzący i nie wierzący czerpią całymi garściami z katolickich świąt, które przypominają o co w naszym marnym życiu chodzi, dlatego tak mnie przekonuje ta prostota, uniwersalność i skuteczność.

Nie jestem owieczką katolickiej owczarni chyba, że czarną, ale też nigdy nie przyszło mi do głowy być wilkiem. Gdy sobie pomyślę, że ten poukładany kodeks przestanie istnieć gacie wypełniają mi się po brzegi. Towarzyszące katolickiemu fenomenowi błędy i wypaczenia bywają irytujące, a w przypadku hierarchii wręcz obrazoburcze i karykaturalne. Przykre, ale też normalne przy takiej skali. Jedyne co mnie niepokoi to brak reakcji na ewidentny kryzys zaklinany hasłem „2 tysiące lat przetrwaliśmy, przetrwamy wieczność. Jeśli Kościół Katolicki nie pozbiera się i nie znajdzie pomysłu na istnienie po dwóch tysiącach lat, to przepadnie w jeden dzień jak greccy bogowie. Oczywiście nie mówię o święceniu prezerwatyw i sakramencie dla „związków partnerskich”. Mam na myśli taką rewolucję jak zwrócenie się kapłana do wiernych i mówienie w języku wiernych, obie te „reformy” zatwierdziła hierarchia. Teraz potrzeba czegoś równie spektakularnego i jeśli miałbym podpowiadać, to zniósłbym celibat, najgłupszy z katolickich wynalazków, źródło wszelkich nieczęści i problemów Kościoła. Tyle refleksji, jeśli strasznie zgrzeszyłem, to proszę o pokutę, mam nadzieję, że nie bluźniłem.

Reklama

90 KOMENTARZE

  1. Wszyscy zastanawiają się co jest po śmierci…
    …i czy w ogóle coś jest. Ale prawie nikt, nie zadaje sobie pytania, czym w ogóle jest życie. Mało tego, czym w ogóle jest ten świat, w którym żyję. Może najpierw zrozummy czym jest fenomen życia; tego że JESTEM, tego, że mogę zadać sobie w ogóle takie pytanie. A może wtedy nie będziemy brnąć w pytania o śmierć i życie pośmiertne…?

      • …polemizowałbym. Niestety
        …polemizowałbym. Niestety każdy chciałby prostej odpowiedzi, bez lat zgłębiania takich zagadnień, a tak po prostu się nie da. Tak jak nie można naprawić samochodu, bez lat nauki tego fachu, tak nie da się wyjaśnić, czym to wszystko jest, bez zagłębienia się w ten temat. Co do tego, że żadnemu filozofowi nie udało się odpowiedzieć na to pytanie, to w moim najgłebszym przekonaniu jednak udało się odpowiedzieć na to pytanie, i to nie jednemu, a bardzo wielu. Choćby Budda, Jezus i naprawdę bardzo wielu jeszcze. Zdaje sobie sprawę z tego, że zalacało religią i tym samym nudą, praniem mózgów itd. Ale to wszystko takie nie musi być, pod warunkiem, że to my sami będziemy szukać odpowiedzi, mając w głębokim poważaniu to, co mówią nam instytucje z autorytetami stojącymi na ich czele, które zawłaszczyły sobie większość systemów religijnych i wypaczyły je do tego stopnia, że jedynie co możemy zyskać, to zejść na manowce.

      • …jeśli jest życie wieczne,
        …jeśli jest życie wieczne, to czy może istnieć coś takiego jak śmierć? Tak więc czemu mieliby żyć tak, jak by się jej lękali? Jeśli źle się prowadzą, to oni będą cierpieć, bać się śmierci, i kary na tamtym świecie za swoje życie. A to my bądźmy w porządku, a i nie mówmy innym, jak mają żyć.

    • Czym jest świat?
      Żeby tak postawić pytanie, należy wytyczyć granice "świata", a to już może być trudne, bo są one płynne i zmieniają się w czasie, jak zmienia się świadomość człowieka 🙂

      Na to pytanie można dać odpowiedź, że świat jest tym co widzimy lub zobaczymy w przyszłości, pod mniejszym lub większym powiększeniem 😉 Czyli konkretnie, świat jest materią wielu typów i jej wzajemnym oddziaływaniem, w różnych konglomeratach, kombinacjach i postaciach, nie wyłączając form żywych i samoświadomych.

      Jeśli zechcemy, damy radę wyobrazić sobie, jak w wyniku trwającego pewną ilość czasu wzajemnego oddziaływania materii, wskutek odpowiedniej, nieprzypadkowej sekwencji zdarzeń, powstaje żywy, a nawet samoświadomy, organizm.

      Toteż są bardziej frapujące pytania od "Czym jest świat?". Np. "Jaki był początek?" albo "Co było przed i co będzie po?". Albo jeszcze lepsze "Czy będzie koniec?", no i chyba najlepsze "Czy był początek?" 😉 Bo być może świat, którego jesteśmy częścią, chociaż trwa, wcale nie miał początku, a tylko zmienia swoje formy… ;))

    • …czym w ogóle jest życie…czym w ogóle jest ten świat
      To akurat jest proste – TEN świat to zagroda dla owiec. Zarówno dla owiec czarnych (nie uwłaczając szatom), jak i owiec białych. I jak to w życiu – wśród owiec często trafiają się świnie oraz Stefan Niesiołowski.

  2. Wszyscy zastanawiają się co jest po śmierci…
    …i czy w ogóle coś jest. Ale prawie nikt, nie zadaje sobie pytania, czym w ogóle jest życie. Mało tego, czym w ogóle jest ten świat, w którym żyję. Może najpierw zrozummy czym jest fenomen życia; tego że JESTEM, tego, że mogę zadać sobie w ogóle takie pytanie. A może wtedy nie będziemy brnąć w pytania o śmierć i życie pośmiertne…?

      • …polemizowałbym. Niestety
        …polemizowałbym. Niestety każdy chciałby prostej odpowiedzi, bez lat zgłębiania takich zagadnień, a tak po prostu się nie da. Tak jak nie można naprawić samochodu, bez lat nauki tego fachu, tak nie da się wyjaśnić, czym to wszystko jest, bez zagłębienia się w ten temat. Co do tego, że żadnemu filozofowi nie udało się odpowiedzieć na to pytanie, to w moim najgłebszym przekonaniu jednak udało się odpowiedzieć na to pytanie, i to nie jednemu, a bardzo wielu. Choćby Budda, Jezus i naprawdę bardzo wielu jeszcze. Zdaje sobie sprawę z tego, że zalacało religią i tym samym nudą, praniem mózgów itd. Ale to wszystko takie nie musi być, pod warunkiem, że to my sami będziemy szukać odpowiedzi, mając w głębokim poważaniu to, co mówią nam instytucje z autorytetami stojącymi na ich czele, które zawłaszczyły sobie większość systemów religijnych i wypaczyły je do tego stopnia, że jedynie co możemy zyskać, to zejść na manowce.

      • …jeśli jest życie wieczne,
        …jeśli jest życie wieczne, to czy może istnieć coś takiego jak śmierć? Tak więc czemu mieliby żyć tak, jak by się jej lękali? Jeśli źle się prowadzą, to oni będą cierpieć, bać się śmierci, i kary na tamtym świecie za swoje życie. A to my bądźmy w porządku, a i nie mówmy innym, jak mają żyć.

    • Czym jest świat?
      Żeby tak postawić pytanie, należy wytyczyć granice "świata", a to już może być trudne, bo są one płynne i zmieniają się w czasie, jak zmienia się świadomość człowieka 🙂

      Na to pytanie można dać odpowiedź, że świat jest tym co widzimy lub zobaczymy w przyszłości, pod mniejszym lub większym powiększeniem 😉 Czyli konkretnie, świat jest materią wielu typów i jej wzajemnym oddziaływaniem, w różnych konglomeratach, kombinacjach i postaciach, nie wyłączając form żywych i samoświadomych.

      Jeśli zechcemy, damy radę wyobrazić sobie, jak w wyniku trwającego pewną ilość czasu wzajemnego oddziaływania materii, wskutek odpowiedniej, nieprzypadkowej sekwencji zdarzeń, powstaje żywy, a nawet samoświadomy, organizm.

      Toteż są bardziej frapujące pytania od "Czym jest świat?". Np. "Jaki był początek?" albo "Co było przed i co będzie po?". Albo jeszcze lepsze "Czy będzie koniec?", no i chyba najlepsze "Czy był początek?" 😉 Bo być może świat, którego jesteśmy częścią, chociaż trwa, wcale nie miał początku, a tylko zmienia swoje formy… ;))

    • …czym w ogóle jest życie…czym w ogóle jest ten świat
      To akurat jest proste – TEN świat to zagroda dla owiec. Zarówno dla owiec czarnych (nie uwłaczając szatom), jak i owiec białych. I jak to w życiu – wśród owiec często trafiają się świnie oraz Stefan Niesiołowski.

  3. Kościół Jest Wieczny
    Wynika to z tego,że ustanowił go Chrystus Zmartwychwstały i żyje w tym Kościele. Świątynią w Katolicyźnie są Chrześcijanie noszący w sobie Chrystusa który Żyje w nich….
    To o czym piszesz jest ważne i piękne ale to nie jest istota kościoła. Dzisiejsze święto to wspomnienie tych wszystkich w których zamieszkał Chrystus i którzy za życia wydawali Owoc Zmartwychwstania. Może już takiego w swoim życiu spotkałeś? poszukaj na pewno był….
    Bądź spokojny kościołowi nic nie grozi, ani putin ani islam ani gender ani wiarołomni chrześcijanie ani biskupi ze swoimi błędami, pychą czy grzechami….
    Nasza cywilizacja upadnie, to widać ale Kościół będzie żył aż do końca ludzkości….
    Upadł Rzym…. różne dzikie ludy zniszczyły tą znakomitą cywilizację a chrześcijaństwo w tych barbarzyńskich pogańskich plemionach zbudowało nową. Kim? św. Bendyktem (Włochy), św. Bonifacym ( Niemcy), św Gerwazym (Francja), św Wojciechem ( Polska) ,św Cyrylem i Metodym (wschód)…
    Tak więc drogi Piotrze (skało) nic się nie bój od 2000 lat jest pozamiatane i sprawy idą w dobrym kierunku – zawsze KU GÓRZE..
    Pozdrawiam

  4. Kościół Jest Wieczny
    Wynika to z tego,że ustanowił go Chrystus Zmartwychwstały i żyje w tym Kościele. Świątynią w Katolicyźnie są Chrześcijanie noszący w sobie Chrystusa który Żyje w nich….
    To o czym piszesz jest ważne i piękne ale to nie jest istota kościoła. Dzisiejsze święto to wspomnienie tych wszystkich w których zamieszkał Chrystus i którzy za życia wydawali Owoc Zmartwychwstania. Może już takiego w swoim życiu spotkałeś? poszukaj na pewno był….
    Bądź spokojny kościołowi nic nie grozi, ani putin ani islam ani gender ani wiarołomni chrześcijanie ani biskupi ze swoimi błędami, pychą czy grzechami….
    Nasza cywilizacja upadnie, to widać ale Kościół będzie żył aż do końca ludzkości….
    Upadł Rzym…. różne dzikie ludy zniszczyły tą znakomitą cywilizację a chrześcijaństwo w tych barbarzyńskich pogańskich plemionach zbudowało nową. Kim? św. Bendyktem (Włochy), św. Bonifacym ( Niemcy), św Gerwazym (Francja), św Wojciechem ( Polska) ,św Cyrylem i Metodym (wschód)…
    Tak więc drogi Piotrze (skało) nic się nie bój od 2000 lat jest pozamiatane i sprawy idą w dobrym kierunku – zawsze KU GÓRZE..
    Pozdrawiam

  5. Nie wiem jak było proceduralnie z celibatem
    ale jest on wynikiem interpretacji słów Jezusa "Rzuć wszystko i pójdź za mną". Toteż jego zniesienie nie będzie łatwe. Można uznać, że to nadinterpretacja, bo kojarzenie ludzi w pary jest wręcz wymuszone przez przyrodę, czyli wg. wierzących, przez Boga, jednak nawet w tym przypadku, zniesienie celibatu byłoby bardzo poważną zmianą w doktrynie Kościoła.

  6. Nie wiem jak było proceduralnie z celibatem
    ale jest on wynikiem interpretacji słów Jezusa "Rzuć wszystko i pójdź za mną". Toteż jego zniesienie nie będzie łatwe. Można uznać, że to nadinterpretacja, bo kojarzenie ludzi w pary jest wręcz wymuszone przez przyrodę, czyli wg. wierzących, przez Boga, jednak nawet w tym przypadku, zniesienie celibatu byłoby bardzo poważną zmianą w doktrynie Kościoła.

  7. celibat
    Drogi Autorze
    Mawiaja, ze szukajac mniej lub bardziej rozumowych argumentow za wiara mozna znalezc sporo ¨za¨ oraz sporo ¨przeciw¨ a wynik zalezy wylacznie od tego, jakich sie szuka 🙂 Milo mi czytac Twoj dzisiejeszy wpis, gdyz abstrahujac od samego clue katolicyzmu (do ktorego ogarniecia potrzebna jest wiara, co z definicji wyklucza argumenty rozumowe) pokazuje harmonie, ktora mozna odnalezc przy praktykach religijnych. Apropos celibatu, nie wiem czy wiesz ale nie wynikal on stricte z doktryny KK, choc byl zalecany juz przez niektorych Apostolow. Wprowadzono go jako warunek dla stanu duchownego w Kosciele Rzymskim w sredniowieczu. Mozna dyskutowac o sensownosci tego wymogu jednak zdecydowanie nie zgadzam sie ze stwierdzeniem, ze to ¨źródło wszelkich nieczęści i problemów Kościoła¨. Gdyby ktos chcial pojsc za ta logika (i troche zredukowac), wychodzi na to, ze wszystkie problemy ludzi (wszak KK stanowia wlasnie ludzie, ni tylko hierarchowie) to skutek niespelnienia uczuciowo-seksualnego. Mowiac brzydko – redukujemy wszystko do d..y i przyznajemy, ze wokol niej kreci sie swiat.

    Z innej beczki – rok temu zaprosilem polskiego ksiedza na tzw. kolede (mieszkamy z zona i corka w Szwecji) i przy okazji porozmawialismy o szwedzkich pastorach (maja tu kilkanascie odlamow luteranizmu – kalwinizmu) i ich zapatrywaniach na ostatnie zmiany w ichnej doktrynie (m.in. malzenstwa dla gejow, co przeciez znajduje wyraznie potepienie w Biblii, na ktora poki co wszystkie koscioly chrzescijanskie sie powoluja). Przyznam, ze odpowiedz mnie nieco zszokowala, mianowicie b. duza czesc duchownych protestanckich jest w stanie przejsc na katolicyzm gdyz uwazaja, ze ich wlasna wspolnota zeszla na manowce. Napotykaja jednak jeden powazny (jak dla nich) problem. Wynagrodzenie ksiedza katolickiego to od 6-12 tys SEK miesiecznie, zaleznie od sprawowanej funkcji czyli … malo jak na szwedzkie warunki. I o ile sam ksiadz spokojnie sie z tego utrzyma (+ ¨bonusy¨ np, w postaci zaproszenia na obiad przez parafian) to protestancki pastor z zona i czesto 3-5 dzieci juz nie (poki co zarabiaja oni okolo 30 tys SEK). Reasumujac, otrzymujemy sytuacje: ktos czuje, ze idzie zla droga a wejscie na dobra w jego pojeciu jest czyms najwazniejszym w zyciu. Niestety, owe idealy rozbijaja sie o brak celibatu, gdyz odpowiedzialnosc za rodzine okazuje sie w praktyce przewazac nad takimi ¨niuansami¨ jak doktryna.

  8. celibat
    Drogi Autorze
    Mawiaja, ze szukajac mniej lub bardziej rozumowych argumentow za wiara mozna znalezc sporo ¨za¨ oraz sporo ¨przeciw¨ a wynik zalezy wylacznie od tego, jakich sie szuka 🙂 Milo mi czytac Twoj dzisiejeszy wpis, gdyz abstrahujac od samego clue katolicyzmu (do ktorego ogarniecia potrzebna jest wiara, co z definicji wyklucza argumenty rozumowe) pokazuje harmonie, ktora mozna odnalezc przy praktykach religijnych. Apropos celibatu, nie wiem czy wiesz ale nie wynikal on stricte z doktryny KK, choc byl zalecany juz przez niektorych Apostolow. Wprowadzono go jako warunek dla stanu duchownego w Kosciele Rzymskim w sredniowieczu. Mozna dyskutowac o sensownosci tego wymogu jednak zdecydowanie nie zgadzam sie ze stwierdzeniem, ze to ¨źródło wszelkich nieczęści i problemów Kościoła¨. Gdyby ktos chcial pojsc za ta logika (i troche zredukowac), wychodzi na to, ze wszystkie problemy ludzi (wszak KK stanowia wlasnie ludzie, ni tylko hierarchowie) to skutek niespelnienia uczuciowo-seksualnego. Mowiac brzydko – redukujemy wszystko do d..y i przyznajemy, ze wokol niej kreci sie swiat.

    Z innej beczki – rok temu zaprosilem polskiego ksiedza na tzw. kolede (mieszkamy z zona i corka w Szwecji) i przy okazji porozmawialismy o szwedzkich pastorach (maja tu kilkanascie odlamow luteranizmu – kalwinizmu) i ich zapatrywaniach na ostatnie zmiany w ichnej doktrynie (m.in. malzenstwa dla gejow, co przeciez znajduje wyraznie potepienie w Biblii, na ktora poki co wszystkie koscioly chrzescijanskie sie powoluja). Przyznam, ze odpowiedz mnie nieco zszokowala, mianowicie b. duza czesc duchownych protestanckich jest w stanie przejsc na katolicyzm gdyz uwazaja, ze ich wlasna wspolnota zeszla na manowce. Napotykaja jednak jeden powazny (jak dla nich) problem. Wynagrodzenie ksiedza katolickiego to od 6-12 tys SEK miesiecznie, zaleznie od sprawowanej funkcji czyli … malo jak na szwedzkie warunki. I o ile sam ksiadz spokojnie sie z tego utrzyma (+ ¨bonusy¨ np, w postaci zaproszenia na obiad przez parafian) to protestancki pastor z zona i czesto 3-5 dzieci juz nie (poki co zarabiaja oni okolo 30 tys SEK). Reasumujac, otrzymujemy sytuacje: ktos czuje, ze idzie zla droga a wejscie na dobra w jego pojeciu jest czyms najwazniejszym w zyciu. Niestety, owe idealy rozbijaja sie o brak celibatu, gdyz odpowiedzialnosc za rodzine okazuje sie w praktyce przewazac nad takimi ¨niuansami¨ jak doktryna.

    • Ale w zasadzie, co nas
      Ale w zasadzie, co nas celibat?! Czy to jest nasze życie? Czemu tak interesujemy sie innymi, by decydować, czy lepiej dla nich będzie jak będzie żył w celibacie, czy jak bez. Zajmijmy się sobą, a dajmy żyć do cholery inny, tak jak oni chcą, żyć.

      • Dość powielania starych komuszych odpowiedzi
        słyszę to co rusz a tymczasem u Ojców Kościoła i w tekstach pierwszych wieków wbrew protestanckiemu udowadnianiu  o " mężu jednej żony" jest informacja o prawdziwej selekcji i pełnym poświęceniu. Potem różnie to było, powszechnie czyli czadowsko albo na przykład śluby czasowe (Kochanowski był proboszczem, potem okres ślubów się skończył i wziął się ożenił).

        Stąd też takie przypadki jak mnisi z góry Atos.

        Prawosławny sie żeni zanim złoży ostateczne śluby, czyli mocno za młodu i potem jak się mu odwidzi albo go żona zostawi to świetny wzór dla parafii, no i nie moze już zostać biskupem, niezła jatka jak mu miłosc przejdzie.

        Protestanci: seminarium Fullera podaje, że od 20 do 50 % pastorów zdradza swoje żony z członkami swojego zboru (dobrze jak z dziewczynami), 70% przyznaje, ze wie o innym pastorze to samo.

        Ubiegnę argument o tym, że "pastor wie, co to znaczy chore dziecko". Wie, tylko jak ma swoje chore i moje jest chore to naturalnie ciąży ku swojemu.
        Ksiądz ma byc do pełnej mojej dyspozycji, ma mieć czas, ma mieć koncept, ma mieć Ducha Świętego jak Pawlukiewicz, Szustak, Dziewiecki, Witko, Galus czy ten, no Jarosiewicz. 

        Ma być dla wszystkich ale tez ma otrzymywac od wszystkich wsparcie. Mniej ich a za to takich "wysoko wyspecjalizowanych".
        Za to nie zawadzili by pewnie diakoni, tacy żonaci ale już dojrzali i z odchowanymi dziećmi. Tacy, co naprawdę wiedza jak życie wygląda. Mniej teologii, bo od gadania po próżnicy rodzą się Bartosie i Obirki tylko, więcej darów Bożych, o tak:
        http://zpm.natan.pl/index.php/slowo-z-moca/

    • Ale w zasadzie, co nas
      Ale w zasadzie, co nas celibat?! Czy to jest nasze życie? Czemu tak interesujemy sie innymi, by decydować, czy lepiej dla nich będzie jak będzie żył w celibacie, czy jak bez. Zajmijmy się sobą, a dajmy żyć do cholery inny, tak jak oni chcą, żyć.

      • Dość powielania starych komuszych odpowiedzi
        słyszę to co rusz a tymczasem u Ojców Kościoła i w tekstach pierwszych wieków wbrew protestanckiemu udowadnianiu  o " mężu jednej żony" jest informacja o prawdziwej selekcji i pełnym poświęceniu. Potem różnie to było, powszechnie czyli czadowsko albo na przykład śluby czasowe (Kochanowski był proboszczem, potem okres ślubów się skończył i wziął się ożenił).

        Stąd też takie przypadki jak mnisi z góry Atos.

        Prawosławny sie żeni zanim złoży ostateczne śluby, czyli mocno za młodu i potem jak się mu odwidzi albo go żona zostawi to świetny wzór dla parafii, no i nie moze już zostać biskupem, niezła jatka jak mu miłosc przejdzie.

        Protestanci: seminarium Fullera podaje, że od 20 do 50 % pastorów zdradza swoje żony z członkami swojego zboru (dobrze jak z dziewczynami), 70% przyznaje, ze wie o innym pastorze to samo.

        Ubiegnę argument o tym, że "pastor wie, co to znaczy chore dziecko". Wie, tylko jak ma swoje chore i moje jest chore to naturalnie ciąży ku swojemu.
        Ksiądz ma byc do pełnej mojej dyspozycji, ma mieć czas, ma mieć koncept, ma mieć Ducha Świętego jak Pawlukiewicz, Szustak, Dziewiecki, Witko, Galus czy ten, no Jarosiewicz. 

        Ma być dla wszystkich ale tez ma otrzymywac od wszystkich wsparcie. Mniej ich a za to takich "wysoko wyspecjalizowanych".
        Za to nie zawadzili by pewnie diakoni, tacy żonaci ale już dojrzali i z odchowanymi dziećmi. Tacy, co naprawdę wiedza jak życie wygląda. Mniej teologii, bo od gadania po próżnicy rodzą się Bartosie i Obirki tylko, więcej darów Bożych, o tak:
        http://zpm.natan.pl/index.php/slowo-z-moca/

  9. nie mamy nic innego
    Religia nie musi być jedynym sposobem tworzenia tradycji i więzi rodzinnych czy narodowych. Jest wiele krajów całkowicie bezbożnych których ludność żyje szczęśliwie, i wcale nie dziczeje, w każdym razie nie szybciej.
    Jednak te kraje mają inne źródła “odwiecznej” tradycji, czyli czegoś co trwa od tysiąca lat, jest unikalne, gdzie indziej nie występujące, oraz nadal modne i chętnie kopiowane przez innych..
    To może być byle co, choćby odwieczne pędzenie śmierdzącego bimbru z jęczmienia, czy tysiącletnia demokracja parlamentarna.
    Polska tego typu tradycji już nie ma. Ciągłość i oryginalność straciła bezpowrotnie pod koniec XVII wieku.
    Dlatego w odróżnieniu od innych musimy posługiwać się tradycją katolicką aby całkiem nie zginąć.

  10. nie mamy nic innego
    Religia nie musi być jedynym sposobem tworzenia tradycji i więzi rodzinnych czy narodowych. Jest wiele krajów całkowicie bezbożnych których ludność żyje szczęśliwie, i wcale nie dziczeje, w każdym razie nie szybciej.
    Jednak te kraje mają inne źródła “odwiecznej” tradycji, czyli czegoś co trwa od tysiąca lat, jest unikalne, gdzie indziej nie występujące, oraz nadal modne i chętnie kopiowane przez innych..
    To może być byle co, choćby odwieczne pędzenie śmierdzącego bimbru z jęczmienia, czy tysiącletnia demokracja parlamentarna.
    Polska tego typu tradycji już nie ma. Ciągłość i oryginalność straciła bezpowrotnie pod koniec XVII wieku.
    Dlatego w odróżnieniu od innych musimy posługiwać się tradycją katolicką aby całkiem nie zginąć.

    • Baby by
      nadszarpnęły fundamentami Kościoła. Oni są silniejsi w przekazie przykazań właśnie ze względu na celibat. Oni muszą być wierni swojemu wyborowi, niełatwiemu i dzięki temu mogą wymagać by ci, którzy wybierają małżeństwo byli też wierni temu wyborowi.  Po za tym są oddani wspólnocie Kościoła. To jak matka, która poświęca się wychowywaniu dzieci i nie musi dzielić czasu między karierą zawodową a rodziną.

      • To jest jest już kolejny
        To jest jest już kolejny mocny argument z tej samej serii, widzę wagę, ale jest też słabość. Trzy potężne religie monoteistyczne: judaizm, chrześcijaństwo, islam i tylko z chrześcijaństwa rzymscy katolicy maja celibat. O ile mi wiadomo islam i judaizm “poradził” sobie z babami inaczej. Fakt faktem, że nawet taki seksista jak ja uważa te rozwiązania za przegięcie, ale to działa i to lepiej od katolickiej wersji. Katolicyzm zawsze był inny, przepraszam za słowo – otwarty. Celibat to fałsz przede wszystkim, chociaż te wszystkie zagrożenia rzeczywiście są realne: spadki, rozwody, dziedziczenia, mogłyby robić medialnie za drugą pedofilię – “wynalazek” księży.

        • Dokładnie,
          to by były dodatki do pedofilii. Kolejne kule armatnie w Kościół, które biłyby rykoszetem we wspólnotę rodziny, wartości małżeństwa czyli to o co teraz się walczy.
          Nie czas na jakiekolwiek zmiany i eksperymenty. Został nam Kościół i rodzina, jako miejce ochrony człowieka przed lewackim postępem czyli zniewoleniem/zniszczeniem człowieka.

          • Został nam Kościół i rodzina…
            Taaaaaak?
            A co może taki kawaler z odzysku jak ja?
            Po pieniądze "na kościółek" potrafią do mnie przysłac wysłanniczkę. Ale już komunia nie daj Boże….

          • Chodzi mi
            gdzie dzieci mają się rodzić i sposób ich wychowywania. Najlepiej na modłę katolicką. Póki co podobno Polki chętnie rodzą w Angli. Tu socjalu nie ma i nie będzie.  Dodatkowo próbuje się rozmydlić wagę małżeństwa, wzrasta liczba rozwodów, parcie na homo i związki partnerskie. Tak widzisz przyszłość narodu? Skąd brać wartości na trwałość, jakość jeśłi w ofercie po przeciwnej stronie jest "róbta co chceta? Buduj tak naród, zobaczymy gdzie zajdziesz. Bo nawet kawalera powinno obchodzić czy jeśli na starość trafi do placówki medycznej to spotka takiego a`la  Chazan co walczy o życie czy na kogoś a`la Mengele co to chętnie za eutanazją.

      • Celibat daje też ogromną
        Celibat daje też ogromną niezależność od aparatu państwa- bo za decyzje księdza nie muszą odpowiadać dzieci ani żony. Dlatego możliwość szantażowania takich księży tym, że dzieciaki nie mogą np robić kariery, albo i czymś gorszym w momencie konfliktów zbrojnych, znika. 

    • Baby by
      nadszarpnęły fundamentami Kościoła. Oni są silniejsi w przekazie przykazań właśnie ze względu na celibat. Oni muszą być wierni swojemu wyborowi, niełatwiemu i dzięki temu mogą wymagać by ci, którzy wybierają małżeństwo byli też wierni temu wyborowi.  Po za tym są oddani wspólnocie Kościoła. To jak matka, która poświęca się wychowywaniu dzieci i nie musi dzielić czasu między karierą zawodową a rodziną.

      • To jest jest już kolejny
        To jest jest już kolejny mocny argument z tej samej serii, widzę wagę, ale jest też słabość. Trzy potężne religie monoteistyczne: judaizm, chrześcijaństwo, islam i tylko z chrześcijaństwa rzymscy katolicy maja celibat. O ile mi wiadomo islam i judaizm “poradził” sobie z babami inaczej. Fakt faktem, że nawet taki seksista jak ja uważa te rozwiązania za przegięcie, ale to działa i to lepiej od katolickiej wersji. Katolicyzm zawsze był inny, przepraszam za słowo – otwarty. Celibat to fałsz przede wszystkim, chociaż te wszystkie zagrożenia rzeczywiście są realne: spadki, rozwody, dziedziczenia, mogłyby robić medialnie za drugą pedofilię – “wynalazek” księży.

        • Dokładnie,
          to by były dodatki do pedofilii. Kolejne kule armatnie w Kościół, które biłyby rykoszetem we wspólnotę rodziny, wartości małżeństwa czyli to o co teraz się walczy.
          Nie czas na jakiekolwiek zmiany i eksperymenty. Został nam Kościół i rodzina, jako miejce ochrony człowieka przed lewackim postępem czyli zniewoleniem/zniszczeniem człowieka.

          • Został nam Kościół i rodzina…
            Taaaaaak?
            A co może taki kawaler z odzysku jak ja?
            Po pieniądze "na kościółek" potrafią do mnie przysłac wysłanniczkę. Ale już komunia nie daj Boże….

          • Chodzi mi
            gdzie dzieci mają się rodzić i sposób ich wychowywania. Najlepiej na modłę katolicką. Póki co podobno Polki chętnie rodzą w Angli. Tu socjalu nie ma i nie będzie.  Dodatkowo próbuje się rozmydlić wagę małżeństwa, wzrasta liczba rozwodów, parcie na homo i związki partnerskie. Tak widzisz przyszłość narodu? Skąd brać wartości na trwałość, jakość jeśłi w ofercie po przeciwnej stronie jest "róbta co chceta? Buduj tak naród, zobaczymy gdzie zajdziesz. Bo nawet kawalera powinno obchodzić czy jeśli na starość trafi do placówki medycznej to spotka takiego a`la  Chazan co walczy o życie czy na kogoś a`la Mengele co to chętnie za eutanazją.

      • Celibat daje też ogromną
        Celibat daje też ogromną niezależność od aparatu państwa- bo za decyzje księdza nie muszą odpowiadać dzieci ani żony. Dlatego możliwość szantażowania takich księży tym, że dzieciaki nie mogą np robić kariery, albo i czymś gorszym w momencie konfliktów zbrojnych, znika. 

  11. “mam spory żal do Kościoła Katolickiego …” no jasne …
    To komuchy wymyśliły Święto Zmarłych, nie Kościół, do którego i tak wszyscy o wszystko mają pretensje bo kto to widział tak trwać i się nie rozlecieć …
    Drogi MK, a na ten temat poczytaj innego "blogiera"
    Jest Uroczystość Wszystkich Świętych (jako żywo masz porządnego patrona) oraz Dzień Zaduszny 
    polecam (co ci szkodzi – to świetny kaznodzieja) :
    http://zpm.natan.pl/index.php/zloto-i-sloma/

    A na propozycję świętowania Halloween tylko pukam się w czoło. Durnych świąt amerykańskich nie obchodzę, niechby dali wolne na Święto Dziękczynienia, to zjadłabym indyka, a co.

    • Ale dlaczego na mnie
      Ale dlaczego na mnie krzyczysz? Komuchy miały moc, ale nie przerobiły Świętego Mikołaja na Dziada Mroza, tak jak nie przerobiły Bożego Narodzenia na Grudniowe Święto. Przyznaj, że listopada myli się nawet katolikom i to jest pewien wyjątek wśród wielkich świąt chrześcijańskich.

  12. “mam spory żal do Kościoła Katolickiego …” no jasne …
    To komuchy wymyśliły Święto Zmarłych, nie Kościół, do którego i tak wszyscy o wszystko mają pretensje bo kto to widział tak trwać i się nie rozlecieć …
    Drogi MK, a na ten temat poczytaj innego "blogiera"
    Jest Uroczystość Wszystkich Świętych (jako żywo masz porządnego patrona) oraz Dzień Zaduszny 
    polecam (co ci szkodzi – to świetny kaznodzieja) :
    http://zpm.natan.pl/index.php/zloto-i-sloma/

    A na propozycję świętowania Halloween tylko pukam się w czoło. Durnych świąt amerykańskich nie obchodzę, niechby dali wolne na Święto Dziękczynienia, to zjadłabym indyka, a co.

    • Ale dlaczego na mnie
      Ale dlaczego na mnie krzyczysz? Komuchy miały moc, ale nie przerobiły Świętego Mikołaja na Dziada Mroza, tak jak nie przerobiły Bożego Narodzenia na Grudniowe Święto. Przyznaj, że listopada myli się nawet katolikom i to jest pewien wyjątek wśród wielkich świąt chrześcijańskich.

  13. Ja nie muszę wierzyć, bo ja wiem
    Zdarzyło mi się “near death experience”. Miałam wtedy 14 lat i operację na wyrostek, pracowali nad moim brzuchem, a ja chodziłam po sali operacyjnej i zaglądałam chirurgom przez ramię, widziałam to, o czym wtedy nie mogłam wiedzieć, pamiętam dużo szczegółów. Powiedziałam potem mamie i siostrze, leżąc już na normalnym szpitalnym łóżku to, co mogłam powiedzieć – że mnie uspali, ja spałam i to mi się śniło.  To było w 1977 roku, wtedy nikt o takich zjawiskach jeszcze nie mówił. Dziesięć lat później naukowo dowiedziałam się, że na tym polega “znieczulenie ogólne”, anestezja sprowadza mózg do stanu bliskiego śmierci, w sposób kontrolowany. A odczucia z granicy śmierci są przez ludzi relacjonowane w bardzo podobny sposób.
     
    Ludzie widują zmarłych, pojawiających się obrazem w domu lub koło domu, ale o tym mówią tylko ludzie zwykli, tacy, którzy się nie boją opinii wykształconych realistów. Trzeba mieć pewien komfort mówienia o tym, nie bać się, że się będzie poczytanym za idiotę.
     
    Mój ojciec zmarł w styczniu.  Leżał w szpitalu w śpiączce. Była wtedy sylwestrowa noc. W domu na wsi, gdzie on bardzo lubił być, tak około pierwszej po północy, wierzący acz racjonalny mężczyzna z niedowierzaniem zamrugał i zapytał żonę: Czy ty widzisz to, co ja? Tak – powiedziała – wujek jest… pewnie wujek umiera…
     
    Dojechałam tam, już wtedy nie żył, z powodu różnicy czasu i stresu spać nie mogłam, była czwarta rano, wstałam i poszłam pisać email do siostry. Pisałam, że dotarłam, że podróż była udana, i widziałam, jak ojciec przedpokojem przeszedł. Paliłam papierosa wtedy i przez moment widziałam, że stanął nade mną, za chwilę obraz zniknął, ale pozostało w powietrzu “Rzuć to świństwo!” Ja nie wyczekiwałam obrazów, byłam za bardzo racjonalna, ale oczy to wszystko twardo widziały.

    Ja jestem cholernie racjonalna, wykształcona, ateistka, pracuję jako naukowiec w dziedzinie  ścisłej … I co?

    Taki tu dziś jest nastrój, że się ośmieliłam napisać… nie o wszystkim, co mi się zdarzyło, było tego dużo więcej – ale o tym, że ja wiem, że ISTNIEJE DRUGA STRONA ŚWIATA.

    Nie po to te wielkie litery, żeby kogoś zirytować, ale żeby dać dobry przekaz. "Nie cały umrę"…  tak to było?
    I tak będzie.

     

  14. Ja nie muszę wierzyć, bo ja wiem
    Zdarzyło mi się “near death experience”. Miałam wtedy 14 lat i operację na wyrostek, pracowali nad moim brzuchem, a ja chodziłam po sali operacyjnej i zaglądałam chirurgom przez ramię, widziałam to, o czym wtedy nie mogłam wiedzieć, pamiętam dużo szczegółów. Powiedziałam potem mamie i siostrze, leżąc już na normalnym szpitalnym łóżku to, co mogłam powiedzieć – że mnie uspali, ja spałam i to mi się śniło.  To było w 1977 roku, wtedy nikt o takich zjawiskach jeszcze nie mówił. Dziesięć lat później naukowo dowiedziałam się, że na tym polega “znieczulenie ogólne”, anestezja sprowadza mózg do stanu bliskiego śmierci, w sposób kontrolowany. A odczucia z granicy śmierci są przez ludzi relacjonowane w bardzo podobny sposób.
     
    Ludzie widują zmarłych, pojawiających się obrazem w domu lub koło domu, ale o tym mówią tylko ludzie zwykli, tacy, którzy się nie boją opinii wykształconych realistów. Trzeba mieć pewien komfort mówienia o tym, nie bać się, że się będzie poczytanym za idiotę.
     
    Mój ojciec zmarł w styczniu.  Leżał w szpitalu w śpiączce. Była wtedy sylwestrowa noc. W domu na wsi, gdzie on bardzo lubił być, tak około pierwszej po północy, wierzący acz racjonalny mężczyzna z niedowierzaniem zamrugał i zapytał żonę: Czy ty widzisz to, co ja? Tak – powiedziała – wujek jest… pewnie wujek umiera…
     
    Dojechałam tam, już wtedy nie żył, z powodu różnicy czasu i stresu spać nie mogłam, była czwarta rano, wstałam i poszłam pisać email do siostry. Pisałam, że dotarłam, że podróż była udana, i widziałam, jak ojciec przedpokojem przeszedł. Paliłam papierosa wtedy i przez moment widziałam, że stanął nade mną, za chwilę obraz zniknął, ale pozostało w powietrzu “Rzuć to świństwo!” Ja nie wyczekiwałam obrazów, byłam za bardzo racjonalna, ale oczy to wszystko twardo widziały.

    Ja jestem cholernie racjonalna, wykształcona, ateistka, pracuję jako naukowiec w dziedzinie  ścisłej … I co?

    Taki tu dziś jest nastrój, że się ośmieliłam napisać… nie o wszystkim, co mi się zdarzyło, było tego dużo więcej – ale o tym, że ja wiem, że ISTNIEJE DRUGA STRONA ŚWIATA.

    Nie po to te wielkie litery, żeby kogoś zirytować, ale żeby dać dobry przekaz. "Nie cały umrę"…  tak to było?
    I tak będzie.

     

  15. zniesienie celibatu?
    Nic z tego. To przez wieki kościół budował swą potęgę na celibacie. To tylko tak niewinnie brzmi; celibat czyli życie singla, oddanie Bogu, nie rozpraszanie swych myśli na ziemskie sprawy, więcej czasu dla wiernych. Nic bardziej mylnego. Zniesienie celibatu wprowadziło by do kościoła katolickiego inne wartości. Może to i dobrze, bo statystyczny ksiądz wiedział by o czym mówi w przypadku rodziny i spraw wokół niej, a nie tylko być autoryteten od molestowania młodych chłopców. Zniesienie celibatu wprowadza do kościoła takie pojęcie jak "ustawowe dziedziczenie" co jest największym problemem kościoła, czyli innymi słowy pojawia się konkurencja w postaci najbliższej rodziny księdza do dziedziczenia po nim. Już kościół nie może położyć swej łapki na majątku księdza. Co prawda jeśli ktoś jest sprytny dziś i ma dziś rodzinę (choć nieoficjalnie) jest w stanie rozwiązać to inaczej. To po zniesieniu celibatu będzie to następowało z urzędu. Kościół się na taki krok nie zdecyduje i tu posłużę się przykładem z życia. Kolega ma brata zakonnika. Ich ojciec miał dobrze prosperujący biznes, kilka samochodów i nieruchomości. Ale stało się i zmarł. Wiadomo, majątek do podziału. Lecz "braciszek" mówi, że on się zrzeka swej części spradku. Powód; po przyjęciu spadku łapę na nim kładzie kościół i po własności prywatnej. amen

  16. zniesienie celibatu?
    Nic z tego. To przez wieki kościół budował swą potęgę na celibacie. To tylko tak niewinnie brzmi; celibat czyli życie singla, oddanie Bogu, nie rozpraszanie swych myśli na ziemskie sprawy, więcej czasu dla wiernych. Nic bardziej mylnego. Zniesienie celibatu wprowadziło by do kościoła katolickiego inne wartości. Może to i dobrze, bo statystyczny ksiądz wiedział by o czym mówi w przypadku rodziny i spraw wokół niej, a nie tylko być autoryteten od molestowania młodych chłopców. Zniesienie celibatu wprowadza do kościoła takie pojęcie jak "ustawowe dziedziczenie" co jest największym problemem kościoła, czyli innymi słowy pojawia się konkurencja w postaci najbliższej rodziny księdza do dziedziczenia po nim. Już kościół nie może położyć swej łapki na majątku księdza. Co prawda jeśli ktoś jest sprytny dziś i ma dziś rodzinę (choć nieoficjalnie) jest w stanie rozwiązać to inaczej. To po zniesieniu celibatu będzie to następowało z urzędu. Kościół się na taki krok nie zdecyduje i tu posłużę się przykładem z życia. Kolega ma brata zakonnika. Ich ojciec miał dobrze prosperujący biznes, kilka samochodów i nieruchomości. Ale stało się i zmarł. Wiadomo, majątek do podziału. Lecz "braciszek" mówi, że on się zrzeka swej części spradku. Powód; po przyjęciu spadku łapę na nim kładzie kościół i po własności prywatnej. amen

    • różnie bywa
      Moje osobiste doświadczenie z odwalaniem kity jest zdecydowanie negatywne. Zwierzęcy strach, pewność że to koniec. Świat ciemnieje i ucieka na zawsze.
      Może to odczucie zależy od tego jakie ośrodki w mózgu ulegają najpierw niedotlenieniu, a jakie się wówczas aktywują.

      • W moim przypadku
        "zgon" nastąpił momentalnie, nie było czasu na strach. Najpierw widziałem swoje ciało leżące na podłodze, a potem zaczęła się droga ku światłu, ogarnęła mnie błogość. Potem coś lub ktoś powiedziało mi, że to nie jest jeszcze mój czas i że muszę wrócić. I to było zdecydowanie bardzo przykre odczucie.

    • różnie bywa
      Moje osobiste doświadczenie z odwalaniem kity jest zdecydowanie negatywne. Zwierzęcy strach, pewność że to koniec. Świat ciemnieje i ucieka na zawsze.
      Może to odczucie zależy od tego jakie ośrodki w mózgu ulegają najpierw niedotlenieniu, a jakie się wówczas aktywują.

      • W moim przypadku
        "zgon" nastąpił momentalnie, nie było czasu na strach. Najpierw widziałem swoje ciało leżące na podłodze, a potem zaczęła się droga ku światłu, ogarnęła mnie błogość. Potem coś lub ktoś powiedziało mi, że to nie jest jeszcze mój czas i że muszę wrócić. I to było zdecydowanie bardzo przykre odczucie.

  17. Mieszkanie księdza na parafii
    Mieszkanie księdza na parafii jest służbowe więc już widzę to gadanie i reportaże w Dużym Formacie o wiernych, którzy utrzymują księdza i jego rodzinę, darmozjadów jednych… itd. itp.

    Na początku byłyby zachwyty, a później to samo co z abp. Gądeckim. Jak wygrywał z kandydatem Radia Maryja to był cacy. Po ostatnim synodzie jest zacofany i niczego nie rozumie.

  18. Mieszkanie księdza na parafii
    Mieszkanie księdza na parafii jest służbowe więc już widzę to gadanie i reportaże w Dużym Formacie o wiernych, którzy utrzymują księdza i jego rodzinę, darmozjadów jednych… itd. itp.

    Na początku byłyby zachwyty, a później to samo co z abp. Gądeckim. Jak wygrywał z kandydatem Radia Maryja to był cacy. Po ostatnim synodzie jest zacofany i niczego nie rozumie.

  19. Celibat
    Nie zgodzę się ze stwierdzeniami o celibacie. Zasada jest prosta i oczywista Nie ma sługi co by dwum panom służył. Jest to niemożliwa zmiana bo ociera sie o dotktryne Kościoła zawarta w piśmie świętym. Celibat służy też nie podzielności Kościoła co do posiadania tzn nie ma dziedziczenia , a co zatym idzie rozdrabniania majatku co stanowi o władzy. A poza tym to jak sobie ktos by wyobrażał księdza  na ambonie głoszacego 10 przykazan a oficjalnie jego zona czy dziecko było by zaprzeczeniem przykazań. Kościół nie miał by władzy nad małżonkami ksieży wiec autorytet żonatego ksiedza był by łatwym celem do krytyki. Teraz gdy trafi sie ksiadz łobuz poprostu zdejmie mu się sutanne i jest po problemie. Co zrobić z ksiedzem ktory miałby syna bandytę czy złodzieja? Kogo karać ojca- ksiedza? Co by ludzie powiedzieli: Jaki to ksiadz który własnych dzieci wychować nie potrafi a nas poucza? W interesie Kościoła jest Celibat. A tak na marginesie to grzech ksiedza który ma sex z kobieta jest taki sam jak tej kobiety i wystarczy sie wyspowiadać biedakowi z tego "niegodziwego " wysępku.Celibat to zakaz małżeństw duchowieństwa nie mylić tego z sexem.

  20. Celibat
    Nie zgodzę się ze stwierdzeniami o celibacie. Zasada jest prosta i oczywista Nie ma sługi co by dwum panom służył. Jest to niemożliwa zmiana bo ociera sie o dotktryne Kościoła zawarta w piśmie świętym. Celibat służy też nie podzielności Kościoła co do posiadania tzn nie ma dziedziczenia , a co zatym idzie rozdrabniania majatku co stanowi o władzy. A poza tym to jak sobie ktos by wyobrażał księdza  na ambonie głoszacego 10 przykazan a oficjalnie jego zona czy dziecko było by zaprzeczeniem przykazań. Kościół nie miał by władzy nad małżonkami ksieży wiec autorytet żonatego ksiedza był by łatwym celem do krytyki. Teraz gdy trafi sie ksiadz łobuz poprostu zdejmie mu się sutanne i jest po problemie. Co zrobić z ksiedzem ktory miałby syna bandytę czy złodzieja? Kogo karać ojca- ksiedza? Co by ludzie powiedzieli: Jaki to ksiadz który własnych dzieci wychować nie potrafi a nas poucza? W interesie Kościoła jest Celibat. A tak na marginesie to grzech ksiedza który ma sex z kobieta jest taki sam jak tej kobiety i wystarczy sie wyspowiadać biedakowi z tego "niegodziwego " wysępku.Celibat to zakaz małżeństw duchowieństwa nie mylić tego z sexem.

  21. W sprawie celibatu księży.
    Jako katolik, nie wyobrażam sobie aby księża zaczęli się żenić! Facet nie miałby czasu spowiadać czy mszy odprawić bo jego bachor dostałby sraczki wraz z gorączką a żona z bólem głowy i okresem nie mogłaby jechać na ostry dyżur z darmozjadem tylko gość musiałby tam pędzić "na sygnale". Nie wyobrażam sobie kłótni małżeńskiej na plebani bądź w zakrystii! Inny temat to narzekanie żon świeckich wiernych na zasadzie: "Co? Ta ku…wa (żona proboszcza) chodzi w norkach a ja mam jeszcze na tacę dać a mój bachor butów na zimę nie ma?". No nie, tego sobie nie wyobrażam. Po za tym, kościół już przerabiał "temat" żonatych księży i dzięki Bogu papież Grzegorz VII zlikwidował ten proceder. Pozdrawiam.

  22. W sprawie celibatu księży.
    Jako katolik, nie wyobrażam sobie aby księża zaczęli się żenić! Facet nie miałby czasu spowiadać czy mszy odprawić bo jego bachor dostałby sraczki wraz z gorączką a żona z bólem głowy i okresem nie mogłaby jechać na ostry dyżur z darmozjadem tylko gość musiałby tam pędzić "na sygnale". Nie wyobrażam sobie kłótni małżeńskiej na plebani bądź w zakrystii! Inny temat to narzekanie żon świeckich wiernych na zasadzie: "Co? Ta ku…wa (żona proboszcza) chodzi w norkach a ja mam jeszcze na tacę dać a mój bachor butów na zimę nie ma?". No nie, tego sobie nie wyobrażam. Po za tym, kościół już przerabiał "temat" żonatych księży i dzięki Bogu papież Grzegorz VII zlikwidował ten proceder. Pozdrawiam.

  23. Celibat? Why not?

    Kościół jako instytucja, którą tworzą ludzie podlega takim samym prawom jak każda zorganizowana zbiorowość. To nie skupisko aniołów. Wręcz przeciwnie. To właśnie ludzie, którzy mając świadomość swojej słabości, wybrali i zadeklarowali walkę z własnymi grzechami w imię ideału wyznaczonego przez Jezusa Chrystusa. Ideał ten jest w gruncie rzeczy najprostszy z prostych i zawarty w przykazaniu miłości. Reszta to tylko komentarze i konsekwencje. Walka oznacza także przegrane bitwy – zarówno te osobiste, indywidualne, jak i dotyczące instytucji. Nie można zapominać, że kruchy czynnik ludzki jako źródło błędów to jedno, a nieustanne ataki i świadome prowokacje zewnętrzne ze strony przeciwników – to drugie. Obie trwają wpływając na konto Kościoła. Ruski „nielegał” Turowski, który był jezuitą i znalazł się w pewnym momencie blisko JP II czy „ksiądz” Kotliński z „Fucktów i Womitów” – kumpel po piórze racjonalisty i ateisty kpt. Piotrowskiego – to także „budowniczowie” wizerunku tej wspólnoty. Jakże świadomi budowniczowie. Ilu ich było i jest? Jaki obecnie widzimy w mediach obraz katolicyzmu czy chrześcijaństwa w ogóle? Obiektywny? Czy to jego stan faktyczny czy świadomie kreowany ? Przecież to otwarta wojna nie tylko propagandowa. A kto jeszcze niedawno piętnował, prześladował, inwigilował i łamał kapłanów z bezwzględnością psychopaty, zbrodniarza Piotrowskiego? Szwajcarska Gwardia Papieska? Stan polskiego episkopatu, ale i pewnej części szeregowego kleru jest też smutną konsekwencją działania bolszewickich hord, a nie prostym efektem ich samoistnie słabych charakterów albo wprost – braku baby. Nietrudno sobie wyobrazic jakie rozkoszne pole do popisu miałyby trolle Kiszczaka i Pietruszki, gdyby księża mieli żony, dzieci i zmuszeni zostali do dokonywania wyborów, jakie proponowała im komuna.

    Przy całej złożoności struktur i hierarchii (nie może być inaczej przy takiej skali), siła Kościoła tkwi w fundamentach – w Prawdzie, którą głosi. Ona wyklucza JAKIEKOLWIEK zło. I jeśli nawet zdarzy się po drodze apb. Wesołowski z Petzem, nie zmieni to podwalin i celu, w które wierzymy. Czy będąc spragniony będziesz unikał wody tylko dlatego, że masz zardzewiały kubek albo brudne ręce? Wręcz przeciwnie. To właśnie tej wody użyjesz to obmycia, a potem się napijesz. Niektórzy wytrzymują prawie do końca jak Jaruzelski. Niektórzy przekraczają próg na sucho i… dostają to w co wierzyli za życia.

    To czy akurat celibat jest zmorą wspólnoty katolickiej czy nie – jest sprawą drugorzędną. Uważam, że nie jest to czynnik zła. Człowiek to istota obdarzona wolną wolą i świadoma. Jego największą siłą jest idea, w którą wierzy. Tak się obiektywnie składa, że od początku naszej bytności na ziemi najsilniej i najczęściej kultywowaną ideą jest Bóg i próby zrozumienia naszych z nim relacji. To jest prawdziwa historia ludzkości, a zarazem człowieczeństwa. Jeśli ktoś naprawdę ma Ideę, to jest gotów poświęcić dla niej parę rzeczy. Tego też oczekują inni. To poświęcenie i przykład jest tym co porywa i fascynuje. Nie kapcie, ciepła zupka i zdjęcie z żoną zamiast ryngrafu. Czy to takie dziwne i niespotykane? Jeśli ktoś jest słaby lub świnia, to sam, nomen omen, goły fakt posiadania żony niekoniecznie uczyni go świętobliwym mędrcem. Warto zwrócić uwagę, że wspólnoty chrześcijańskie, które w kanon swego postępowania, lub wręcz wiary, wprowadzały modyfikacje wynikające z chęci poprawy komfortu i naskakiwały bieżącym kiedy bądź trendom, są w stanie zaawansowanego regresu zarówno duchowego, jak i fizycznego. Zamiast trzymać się pnia, biegną po coraz cieńszych gałązkach w poszukiwaniu słodkich owoców. Nażarci spadają pod własnym ciężarem na ziemię.

    To nie celibat jest złem w Kościele. To szczegół techniczny, nawiasem mówić nie wprowadzony tak sobie z kardynalskiego kapelusza z dzwoneczkami. Istotą sprawy jest świadome zło, które próbuje zniszczyć ten Kościół, także od środka i ostatnio mocno sie w tym celu napina. Rzecz w tym, że dobre rzeczy, mające zdrowe korzenie, a za takie uważam Ewangelię, odrodzą się nawet wtedy, kiedy ktoś szaleje nad nią z nożem. A czasem przycinanie daje nowy, zdrowszy impuls. To wysiłek związany z koniecznością obrony wartości może zmienić pozytywnie Kościół, a nie realizowanie postulatów jego przeciwników.

    Zwrócenie się kapłana do wiernych i mówienie w języku wiernych ? Stawianie przez Pana takiej kwestii to raczej widoczny dowód na brak kontaktu i materiału porównawczego. Nie jest to wbrew medialnym kreacjom problem. Wystarczy chcieć posłuchać. Ale doceniam próbę życzliwego spojrzenia na KK, choć, jako żywo przypomina opis wnętrza widzianego przez matową plexi. A drzwi są otwarte. Pozdrawiam.

  24. Celibat? Why not?

    Kościół jako instytucja, którą tworzą ludzie podlega takim samym prawom jak każda zorganizowana zbiorowość. To nie skupisko aniołów. Wręcz przeciwnie. To właśnie ludzie, którzy mając świadomość swojej słabości, wybrali i zadeklarowali walkę z własnymi grzechami w imię ideału wyznaczonego przez Jezusa Chrystusa. Ideał ten jest w gruncie rzeczy najprostszy z prostych i zawarty w przykazaniu miłości. Reszta to tylko komentarze i konsekwencje. Walka oznacza także przegrane bitwy – zarówno te osobiste, indywidualne, jak i dotyczące instytucji. Nie można zapominać, że kruchy czynnik ludzki jako źródło błędów to jedno, a nieustanne ataki i świadome prowokacje zewnętrzne ze strony przeciwników – to drugie. Obie trwają wpływając na konto Kościoła. Ruski „nielegał” Turowski, który był jezuitą i znalazł się w pewnym momencie blisko JP II czy „ksiądz” Kotliński z „Fucktów i Womitów” – kumpel po piórze racjonalisty i ateisty kpt. Piotrowskiego – to także „budowniczowie” wizerunku tej wspólnoty. Jakże świadomi budowniczowie. Ilu ich było i jest? Jaki obecnie widzimy w mediach obraz katolicyzmu czy chrześcijaństwa w ogóle? Obiektywny? Czy to jego stan faktyczny czy świadomie kreowany ? Przecież to otwarta wojna nie tylko propagandowa. A kto jeszcze niedawno piętnował, prześladował, inwigilował i łamał kapłanów z bezwzględnością psychopaty, zbrodniarza Piotrowskiego? Szwajcarska Gwardia Papieska? Stan polskiego episkopatu, ale i pewnej części szeregowego kleru jest też smutną konsekwencją działania bolszewickich hord, a nie prostym efektem ich samoistnie słabych charakterów albo wprost – braku baby. Nietrudno sobie wyobrazic jakie rozkoszne pole do popisu miałyby trolle Kiszczaka i Pietruszki, gdyby księża mieli żony, dzieci i zmuszeni zostali do dokonywania wyborów, jakie proponowała im komuna.

    Przy całej złożoności struktur i hierarchii (nie może być inaczej przy takiej skali), siła Kościoła tkwi w fundamentach – w Prawdzie, którą głosi. Ona wyklucza JAKIEKOLWIEK zło. I jeśli nawet zdarzy się po drodze apb. Wesołowski z Petzem, nie zmieni to podwalin i celu, w które wierzymy. Czy będąc spragniony będziesz unikał wody tylko dlatego, że masz zardzewiały kubek albo brudne ręce? Wręcz przeciwnie. To właśnie tej wody użyjesz to obmycia, a potem się napijesz. Niektórzy wytrzymują prawie do końca jak Jaruzelski. Niektórzy przekraczają próg na sucho i… dostają to w co wierzyli za życia.

    To czy akurat celibat jest zmorą wspólnoty katolickiej czy nie – jest sprawą drugorzędną. Uważam, że nie jest to czynnik zła. Człowiek to istota obdarzona wolną wolą i świadoma. Jego największą siłą jest idea, w którą wierzy. Tak się obiektywnie składa, że od początku naszej bytności na ziemi najsilniej i najczęściej kultywowaną ideą jest Bóg i próby zrozumienia naszych z nim relacji. To jest prawdziwa historia ludzkości, a zarazem człowieczeństwa. Jeśli ktoś naprawdę ma Ideę, to jest gotów poświęcić dla niej parę rzeczy. Tego też oczekują inni. To poświęcenie i przykład jest tym co porywa i fascynuje. Nie kapcie, ciepła zupka i zdjęcie z żoną zamiast ryngrafu. Czy to takie dziwne i niespotykane? Jeśli ktoś jest słaby lub świnia, to sam, nomen omen, goły fakt posiadania żony niekoniecznie uczyni go świętobliwym mędrcem. Warto zwrócić uwagę, że wspólnoty chrześcijańskie, które w kanon swego postępowania, lub wręcz wiary, wprowadzały modyfikacje wynikające z chęci poprawy komfortu i naskakiwały bieżącym kiedy bądź trendom, są w stanie zaawansowanego regresu zarówno duchowego, jak i fizycznego. Zamiast trzymać się pnia, biegną po coraz cieńszych gałązkach w poszukiwaniu słodkich owoców. Nażarci spadają pod własnym ciężarem na ziemię.

    To nie celibat jest złem w Kościele. To szczegół techniczny, nawiasem mówić nie wprowadzony tak sobie z kardynalskiego kapelusza z dzwoneczkami. Istotą sprawy jest świadome zło, które próbuje zniszczyć ten Kościół, także od środka i ostatnio mocno sie w tym celu napina. Rzecz w tym, że dobre rzeczy, mające zdrowe korzenie, a za takie uważam Ewangelię, odrodzą się nawet wtedy, kiedy ktoś szaleje nad nią z nożem. A czasem przycinanie daje nowy, zdrowszy impuls. To wysiłek związany z koniecznością obrony wartości może zmienić pozytywnie Kościół, a nie realizowanie postulatów jego przeciwników.

    Zwrócenie się kapłana do wiernych i mówienie w języku wiernych ? Stawianie przez Pana takiej kwestii to raczej widoczny dowód na brak kontaktu i materiału porównawczego. Nie jest to wbrew medialnym kreacjom problem. Wystarczy chcieć posłuchać. Ale doceniam próbę życzliwego spojrzenia na KK, choć, jako żywo przypomina opis wnętrza widzianego przez matową plexi. A drzwi są otwarte. Pozdrawiam.