Reklama

"Piotruś Pan nie chciał być niemowlęciem, z którego kiedyś wyrośnie brzuchaty filister, straszny petit bourgeois lub – w najlepszym wypadku – stary cynik. Piotruś nie miał skrzydeł, ale poleciał, bo głęboko wierzył, że umie latać”.   
                                                                                                                                                  Andrzej Sapkowski

Hej, Panie Piotrusiu, którędy na Nibylandię? Na północ, czy na południe? Trasa na Młociny czy Kabaty? A może zachód – wschód, jak HGW z pompą otworzy przed wyborami drugą nitkę?  Będzie  TVN i Info, i Supersracja – prowokacja, full opcja, demokracja, znaczy się plu…ralizm. Panowie redahtory w kufajkach i panienki-stażystki za friko, ubrane w Zalando. A może ma Pan bilet na wszystkie strony świata w pakiecie z TVRepubliką na NC+ (czyli Ni Ch*ja o lewakach), albo bilet jednorazowy 20-minutowy czy kartę miejsko-wiejską, dla słoików i tubylczej porcelany? To ci dopiero dylemat. Heideggery, Kanty i Nicze, silne trzciny niemyślące w prawo czy w lewo, tudzież cierpienia młodych i starych Werterów oraz Humbertów od  tej świni pedofila  Nabokova.  Pan tak bardziej intuicyjnie czy empirycznie, paradoksalnie i parekselans? Skąd zawieje i gdzie zamiecie? Albo tam, gdzie dają więcej kiełbasy grillowej cena 9,99 peelen, promocja u Dżeronimo w każdy piątek, już można płacić kartą, dzień bezmięsny, parówki z wody, kiełbasa z wody, dupa z kryla, wielka ściema współczesnej konsumpcji. Zakaz handlu w niedzielę nieżywym towarem, módlmy się w środę za Środę, w pozostałe za Fuszarę i Szczukę, tudzież za niepokornych konformistów i wszystkich nieświętych dziennikarzy w tygodnikach Lisieckiego i Hajda-rowicza, za tych co odeszli z roboty, co dopiero odejdą i co ich wywalili na zbite pióro, szczególnie za Łysiaka Waldemara, egzekutora Cenckiewicza i wszystkich, którzy złamali zdrowie rozsądkowi, a nawet za muzyka Brylewskiego, który złamał zakaz handlu żywą córką, męskie granie pod pijaną publikę, męskie gadanie o pijanych panienkach, mózg się lasuje, tęcza płonie, topią się resztki moralności i  plastikowe kwiatki sponsorowane przez Unię Europejska w ramach projektu kapitał ludzki i pedalski. Że nie ma Pan dżipiesa?  Po 150 metrach kieruj się dalej prosto, po każdej wydanej książce – skręć w prawo,  po grillu u Giertycha – skręć w lewo, po każdej promocji bajkopisarza Zychowicza pół kilometra dymaj pan dwójką, przez KRUS-owe pola, bojkot obłędu ogłosiła prawica, lemingi – Lukoilu i tego się trzymajmy. I sekty i mafii, bo lepsze polskie niż putinowskie, jak mówią starzy górale spod Czerwińska, którzy brzydzą się GieWu, gdy pozbawiono ją organu NSZZ. 
Taki na ten przykład, jak mówią ci, którzy nie załapali się na licencjat do Bralczyka, pisarz Karpowicz Ignacy. Kolejny w klubie Piotrusia Pana. Legitymacja numer dwa. Wiele Was łączy. To samo pokolenie, ten sam kilkudniowy zarost, na który moda nie przyszła, jak Wam się wydaje od  Clooneya aktora, tylko od  George'a Michaela, a to różnica zasadnicza jest, jak pomiędzy szczęść Boże Terlikowskim, a wybrykiem natury Legierskim, co to niby „zielony”, a tęczowy, bo z LGBT. Rozważcie to sobie „Piotrusie” i zainwestujcie w trymer marki braun w typie – foliowy, albo raczej rotacyjny, czyli obrotowy, na niewypielęgnowane owłosienie w części twarzowo-szyjnej, zarośnięty mózg, obudzicie się na amisza będzie za późno, dress code rządzi, jak was widzą, tak was  piszą i czytają. A więc ten Karpowicz Ignacy, który od lat się dobrze zapowiadał, chociaż z Polski „be”, popełnił kilka zgrabnych książek, ogłosił kilka prawd, typu  „Czytam i zwisam. Zwisa mi to, co czytam, bo zwisam”, w ogóle język ma giętki, jak u wieszcza Słowackiego, zresztą wszystko ma giętkie, popatrz pan, mimo twardych okładek. Cóż, taki lajf, jak mówią hipsterzy sączący cynamonowe latte w Coffee Karma na placu Hipstera, dawniej Zbawiciela, brzydząc się nawet okładką. I ten mizogin Karpowicz Ignacy popełnił był obyczajowy skandal, może dla lansu, może że nie miał na oddanie długu (wielki dług, kilka tysiaków i drobnica w ojro!), więc ten duży chłopiec, zachował się bardzo „Niehalo”, kazał publicznie „sp*lać” swojej więcej niż pożyczkodawczyni, bo hotelarce i restauratorce w jednym, z pralką samopiorąca i innym olinkluziw, a nawet korektorce, promotorce i recenzentce jego „dzieł”, którą oskarżył o permanentne molestowanie, a nawet gwałt, co brzydzi go okropnie, wzmaga  poczucie winy  tudzież powoduje literacką niemoc. Skandal obyczajowy na miarę Polski „be”, salonu też „be” chociaż „a” i kapituły NIKE, co to zamiast się wahać się puszcza, za sto tysięcy na waciki, tylko Marcin Świetlicki pogardził, bo najpierw nagrodzą, później zaczną po sądach ciągać, więc wygrał „poobijany jeździec” ze stajni Michnika.
I komu  potrzebny ten zakup kontrolowany, nagrodzony i rozdany, Polacy czytają jedną książkę na rok, nawet  nie kojarzą tych nazwisk, jedna studentka polonistyki sądzi, że tegoroczny laureat Nobla Modiano to włoski malarz, a jej kolega z polibudy, że drony to aplikacja na Androida. Ale i tak wkoło jest wesoło, masz taryfę jump, witaj w klubie, gdzie wszyscy mają się dobrze, nawet byki utuczone na portalach, byki w gazetach, byki na pasku w TiWi, bryluje ten od „proszę panią” i od „cudzysłowia” dobrze urodzony redaktor ze złym zgryzem. Wszyscy gwiazdorzą gardząc snikersem, bo tuczy, a zauroczone sobą  „Piotrusie Pany”  tuczą się  zachwytem czytelników, bo jak pisze Rafi w „Polactwie”: „Kto chce, niech czyta. A kto nie chce, niech się łaskawie raczy zmusić, bo do kurwy nędzy, piszę o rzeczach ważnych, i nie napisze wam o nich nikt inny!”. Więc najpierw były smutne twarze na okładce organu Lisickiego, siedem grzechów głównych z pychą na czele, jazda bez trzymanki po smoleńskich błotach, wawelski cmok i Krakowskie Przedmieście, szpetni trzydziestoletni od historii alternatywnej, później kto wcześniej wiedział – nie powiedział: Cenckiewicz, Gontarczyk, a może astronom Woyciechowski jak się uwala 90-letnich patriotów w walce Indianów z piratami, od Bolka  w kisielu po zabawy w gównie, hej-ho, my niepokorni w dni parzyste, będziemy  latać po telewizjach i tłumaczyć się z grzechów głównych i bardziej głównych, lecą kamienie oburzonych na niezależnych, coraz bardziej głupio, żenująco i chamsko, poetyka Leppera rulez, podłość i prostactwo, koledzy wyrozumiali robią wywiady, żona pęka ze śmiechu, he, he, dobry dowcip powiedział mój Rafi, to był żart, głupie polactwo nie czai głębi publicystyki i uniwersalnych myśli. Pora wyruszyć w dzikie rejony onetowszczyzny do bauera Axela Ringera z misją wkurzania salonu za dobre pieniądze, wielkie ta-dam, siedem dni tygodnia niczym Monisia w radio ZET,  fanfary, konfetti, baloniki własnego ego w górę, później płacz, zgrzytanie zębów, gorzkie żale, płaszcz Józefa K., order poległym w walce z reżimem słowa,  misjonarz onetowy, jak sam pisze „dał się wydymać”. 
Tak kończą żądni zachwytów i lajków rubaszni chłopcy od Pantagruela ciągnąc za sobą kolegów teatrologów, dziennikarstwo śledcze umiera, lustracja umiera, felietonistyka umarła. Tylko Piotrusie napompowane własnym ego, jak miś u Barei unoszą się w powietrzu. Koniec wielkiego lubudubu. Habemus klapam.
 

Reklama
Reklama