Reklama

Pozornie zwykła maskarada, ale jednak coś tu zalatuje i nie bardzo wiadomo czym. Jeśli odtworzyć przebieg zdarzeń z ostatnich dni, to trudno nie zauważyć, że z zupełnie przypadkowej sprawy wyszła międzynarodowa afera. Przypadek emocjonalny zwany Radek Sikorski jest dość łatwy do zdiagnozowania, tutaj w zupełności wystarczy standardowa internetowa riposta – idź się lecz. Terapia też nie wymaga wielkiego wysiłku, Radek od lat leczy kompleksy, widać tę przypadłość na każdym kroku, cokolwiek Radek by nie usiłował zrobić wychodzi z niego macho w krótkich rajtkach. Czy zamieszanie z wrakiem miało właśnie takie prozaiczne podłoże? Tak się wydaje, najprawdopodobniej Radek między jednym wciągnięciem proszku, a drugim wstrzyknięciem kompotu palnął coś w malignie, na obraz i podobieństwo słynnego „tłitowego” zwycięstwa nad Syrią. Pewnie i ta śmieszność rozeszłaby się po kościach, ale miał Sikorski sporego pecha. Wstrzelił się jakoś tak niefortunnie, wyprzedził internowanie Kaczyńskiego i spóźnił się na masakrę w amerykańskiej szkole. Z braku laku media wzięły na pasek Sikorskiego i jak bardzo było to wydarzenie na siłę uatrakcyjnione niech świadczy zupełne znudzenie Tuska oraz, jakby tu napisać… no może niech będzie lekka i niekoniecznie solidnie skrywana ironia płynąca z pałacu prezydenta pod wąsem. Minęło kilka dni i obudził się Tusk, spoważniał Komorowski. Zrobiło się nieprzyjemnie, jeszcze na długo przed wystąpieniem umyślnego z rosyjskiego MSZ w randze przynieś, podaj pozamiataj, który pozbawił macho w krótkich rajtkach wszelkich złudzeń,

Zakompleksiony Radek dostał wsparcie propagandowe. Najpierw się okazało, że jednak słusznie Sikorski zrobił angażując UE. Potem wypowiedź radzieckiego referenta została odważnie podsumowana arogancją i to sam premier podsumował. Po drodze partyjni agitatorzy otrzymali zabawnego sms’a: „Rosjanie wpadli w panikę” i wreszcie ruski agent Kuźniar, równie zabawnie oświadczył, że posunięcie MSZ zdenerwowało Rosjan, a to już wieki sukces. Z wszelkiej ironii wycofał się pezetpeerowski lektor Nałęcz, pozostali pogubieni zmienili ton na łagodniejszy, natomiast Sikorski bez strachu i ceregieli na oficjalnym radzickim spotkaniu z udziałem kamer, wciągnął Tuska i Komorowskiego do „obciążenia wrakiem naszych wzajemnych stosunków”. Najciekawsze jest jednak , że zwrot nastąpił w chwili, gdy było więcej niż pewne, co Ruscy odpowiedzą i tylko skala upokorzenia pozostawała tajemnicą. Dziś wiadomo, że „wrak wróci najszybciej”, czyli upokorzenie dość klasyczne, żadnej inwencji, żadnego wysiłku, tradycyjne radzieckie: „paszli won biednemu na ch..”. Zastanawia mnie nagła zmiana stanowiska, w pierwszym odruchu i pałac i kancelaria Tuska najwyraźniej mieli ochotę przeczołgać Radka, pośmiać się, zrzucić całą sromotę porażki. Palnąłeś dla szpanu, to się teraz chłoptasiu tłumacz, ale w bardzo krótkim czasie przeszła ochota na żarty i nastąpiło coś w rodzaju ustalania zeznań. Jakieś niesamowite sprzężenie zwrotne spowodowało, że Radek nie tylko nie dał się zrzucić z sań, ale wciągnął w swoją aferę poważnych graczy, sam szczyt.

Reklama

Jak mu się udało tego dokonać? Ano właśnie to jedno jest w tej całej pozornie nieistotnej sprawie sednem. Jakaś wspólnie skrywana tajemnica? Coś na zasadzie: „wiecie, że jak ja polecę, wy lecicie za mną?”. A może wszyscy trzej (Tusk, Sikorski, Komorowski) mają dostęp do następnych ustaleń śledztwa, które są w stanie narobić większego bałaganu niż trotyl? Czy jeszcze inaczej? Na przykład Ruscy cisną z innej strony, no to nastąpiła oczywiście nieudolna próba nacisków na Ruskich poprzez UE, bo relacje z UE bez wątpienia mają dla Putina większość wartość, niż z Polską, choćby z powodu wielkich biznesów z Niemcami. Cokolwiek by to było, pewne jest, że zadziało bez pudła, co z kolei oznacza, że „coś” jest poważnego kalibru, zdolnego zachwiać stołkami na samej górze. Pierwszym sygnałem świadczącym, że wokół Smoleńska nastąpiły dziwne, chaotyczne ruchy, były badania wraku na obecność trotylu. Dalej rzeczy komplikują się i przebiegają w pełnym zamieszaniu, niby nic nowego, ale mimo wszystko jeszcze parę miesięcy temu taki wybryk Sikorskiego spotkałby się z ostrą reakcją Tuska i umywaniem rąk Komorowskiego, co zresztą obaj próbowali robić. Pewnie się pocieszam i usiłuję pocieszkać innych, ale z drugiej strony coraz więcej znaków na niebie pokazuje, że wielka mistyfikacja smoleńska zwyczajnie się pruje, tak ostro, że towarzycho wpada na przemian w panikę i odruchowe stawanie murem. Nie umiem wskazać konkretu, może jest kilka przyczyn, w każdym razie bez dwóch zdań dzieją się na zapleczu niebezpieczne dla samej góry sensacje, pruje się wielka blaga.

Reklama

18 KOMENTARZE

  1. prywatny interes Sikorskiego
    Napad na Rosję był prywatną zagrywką Sikorskiego skierowaną tylko na rynek krajowy.
    Chciał sobie poprawić słupki i notowania u tutejszej substancji etnicznej.
    Nic dziwnego, że tak bezczelne myślenie wyłącznie o sobie spowodowałó sarkania Tuska i Komorowskiego, i w końcu jakieś reakcje nawołujące kolegę do opamiętania.
    Jednak się w końcu dogadali i sprawa wraka zdechła.
    Nie sądzę jednak, że akurat Komorowski ma dużo do gadania w sprawach istotnych. Osią oficjalnej władzy jest trójca: Sikorski, Rostowski, Tusk. Żadnego z nich nie można ruszyć bez zawalenia się całości, prezydent majta się jako piąta zbędna noga.
    Sikorski pilnuje międzynarodowych interesów w Polsce, Rostowski dba o solidne zadłużanie, a Tusk jest pasem transmisyjnym między Unią a Polską.

  2. prywatny interes Sikorskiego
    Napad na Rosję był prywatną zagrywką Sikorskiego skierowaną tylko na rynek krajowy.
    Chciał sobie poprawić słupki i notowania u tutejszej substancji etnicznej.
    Nic dziwnego, że tak bezczelne myślenie wyłącznie o sobie spowodowałó sarkania Tuska i Komorowskiego, i w końcu jakieś reakcje nawołujące kolegę do opamiętania.
    Jednak się w końcu dogadali i sprawa wraka zdechła.
    Nie sądzę jednak, że akurat Komorowski ma dużo do gadania w sprawach istotnych. Osią oficjalnej władzy jest trójca: Sikorski, Rostowski, Tusk. Żadnego z nich nie można ruszyć bez zawalenia się całości, prezydent majta się jako piąta zbędna noga.
    Sikorski pilnuje międzynarodowych interesów w Polsce, Rostowski dba o solidne zadłużanie, a Tusk jest pasem transmisyjnym między Unią a Polską.

  3. Z tego żałosnego przedstawienia
    tak jak ze wszystkich poprzednich, jeden wniosek sam się nasuwa: wrak skrywa jakąś tajemnicę. Jest, albo raczej – było, w tej ,,kupie złomu" coś, co nie pozwala tak po prostu go, Polakom, oddać. Czego najgorszego byśmy o Putinie nie napisali, to na pewno nie zyskuje nic – przetrzymując resztki tupolewa w smoleńskim polu. Tak tak, wszyscy wiedzą, że radziecka prokuratura jest niezależna i prowadzi energiczne, autonomiczne śledztwo, ale opowiadanie takich dykteryjek na użytek zagranicy to idiotyzm. W ruskim i polskim KC zawsze istniały dwa równoległe wydziały propagandy : dla mas pracujących i takiejż inteligencji oraz dla zagranicznych dziennikarzy. Więc opowieści Ławrowa o jakimś śledztwie, kiedy wsie pagibli i wsio paniatno a świadków spacyfikowano albo rozesłano po sowietskim sojuzie – zupełnie nie pasują do sowieckiej propagandy dla inostrańców. No chyba, że ma pełną świadomość, podpartą raportami FSB, że cały Zachód olał ten problem i nawet baronessa Nutria nie ogląda tych konferencji.
    Natomiast, póki wrak leży w Smoleńsku, można kolportować najbardziej fantastyczne ,,raporty" a sceptyków, po stalinowsku, nazwać faszystami i oszołomami.Natomiast kiedy już trafi do Polski, to każdy głupi przekona się naocznie, że coś tu nie teges. Albo ktoś wpadnie na głupi pomysł, żeby ten ,,złom" postawić na wadze.
    No i zbiegną się przeróżni eksperci, albo – gorzej – zlecą z Antypodów. I zaczną podważać.

    • wrak w wagonie zbożowym
      Nasi "eksperci logistyczni" podczas pierwszej wizyty w Smoleńsku zapowiedzieli, że wrak trzeba będzie pociąć bo inaczej się  transportu nie ogarnie. Także pewna część problemu z tajemnicami wraku rozwiąże się sama – poprzez jego dalszą, konieczną dewastację. Pozostaje jednak problem wagi – jeśli jakiś wyjątkowo przebiegły i dociekliwy oszołom zechce wrak zważyć. Rozwiązaniem byłoby może zmielenie wraku i przewiezienie go w stanie sypkim, w wagonie zbożowym. A czemu nie skoro wrak "jest prokuraturze nie potrzebny" a ma on jedynie wartość sentymentalną? Przecież nawet Sikorski klamkując u Ławrowa powoływał się na sentymenty a nie wartrość dowodową. Wtedy "eksperci logistyczni" mogliby dosypać trochę opiłków z innego wraku, waga by się zgadzała i nawet można by było oszołomów dopuścić.

      • Bardzo ciekawy wątek ciągną nasi ,,logistycy”
        bo udają, że nie słyszeli, ani nie widzieli, Antonowa An-225 Mrija zdolnego do przenoszenia ładunków o masie 250 ton , ani o latających w cargo ukrańskim a nawet bułgarskim – Rusłanie An-124, który przewozi ładunki o masie ponad 135 ton.  Ponieważ, jak powszechnie wiadomo, jesteśmy ,,adwokatem Ukrainy" na międzynarodowej arenie z mecenasem Komorowskim na czele – nie będzie kłopotu z wynajęciem unikalnego bo jedynego egzemlarza An-225, lub w ostateczności An-124 od przewożnika Antonov Airlines: http://www.antonov.com/

        • I widzieli i słyszeli o An
          I widzieli i słyszeli o An-225 ale to bez znaczenia bo wraku nie będzie – ani ruscy go nie chcą oddać, ani ekipa Tuska go nie chce ściągnąć. Zobacz jakie mają problemy z utrzymaniem w tajemnicy wyników badań robionych tam na miejscu, w Smoleńsku. To wyobraź sobie jakie mieli by trouble z utrzymaniem tajemnicy, tutaj na miejscu. I jeszcze oszołomy by krzyczały żeby wrak poskładać, czy zważyć – to nie dopuszczalne. Wrak zostanie tam długo – bo tego chce każda ze stron. Nawet Sikorski, bo chyba nie jest tak głupi żeby nie znać zasady "ciszej jedziesz – dalej zajedziesz" – gdyby chciał coś zdziałać to by nie "tłitował" o tym jak debil tylko cisnął po cichu. A tak ma chłopczyna alibii że walczył jak lew.

  4. Z tego żałosnego przedstawienia
    tak jak ze wszystkich poprzednich, jeden wniosek sam się nasuwa: wrak skrywa jakąś tajemnicę. Jest, albo raczej – było, w tej ,,kupie złomu" coś, co nie pozwala tak po prostu go, Polakom, oddać. Czego najgorszego byśmy o Putinie nie napisali, to na pewno nie zyskuje nic – przetrzymując resztki tupolewa w smoleńskim polu. Tak tak, wszyscy wiedzą, że radziecka prokuratura jest niezależna i prowadzi energiczne, autonomiczne śledztwo, ale opowiadanie takich dykteryjek na użytek zagranicy to idiotyzm. W ruskim i polskim KC zawsze istniały dwa równoległe wydziały propagandy : dla mas pracujących i takiejż inteligencji oraz dla zagranicznych dziennikarzy. Więc opowieści Ławrowa o jakimś śledztwie, kiedy wsie pagibli i wsio paniatno a świadków spacyfikowano albo rozesłano po sowietskim sojuzie – zupełnie nie pasują do sowieckiej propagandy dla inostrańców. No chyba, że ma pełną świadomość, podpartą raportami FSB, że cały Zachód olał ten problem i nawet baronessa Nutria nie ogląda tych konferencji.
    Natomiast, póki wrak leży w Smoleńsku, można kolportować najbardziej fantastyczne ,,raporty" a sceptyków, po stalinowsku, nazwać faszystami i oszołomami.Natomiast kiedy już trafi do Polski, to każdy głupi przekona się naocznie, że coś tu nie teges. Albo ktoś wpadnie na głupi pomysł, żeby ten ,,złom" postawić na wadze.
    No i zbiegną się przeróżni eksperci, albo – gorzej – zlecą z Antypodów. I zaczną podważać.

    • wrak w wagonie zbożowym
      Nasi "eksperci logistyczni" podczas pierwszej wizyty w Smoleńsku zapowiedzieli, że wrak trzeba będzie pociąć bo inaczej się  transportu nie ogarnie. Także pewna część problemu z tajemnicami wraku rozwiąże się sama – poprzez jego dalszą, konieczną dewastację. Pozostaje jednak problem wagi – jeśli jakiś wyjątkowo przebiegły i dociekliwy oszołom zechce wrak zważyć. Rozwiązaniem byłoby może zmielenie wraku i przewiezienie go w stanie sypkim, w wagonie zbożowym. A czemu nie skoro wrak "jest prokuraturze nie potrzebny" a ma on jedynie wartość sentymentalną? Przecież nawet Sikorski klamkując u Ławrowa powoływał się na sentymenty a nie wartrość dowodową. Wtedy "eksperci logistyczni" mogliby dosypać trochę opiłków z innego wraku, waga by się zgadzała i nawet można by było oszołomów dopuścić.

      • Bardzo ciekawy wątek ciągną nasi ,,logistycy”
        bo udają, że nie słyszeli, ani nie widzieli, Antonowa An-225 Mrija zdolnego do przenoszenia ładunków o masie 250 ton , ani o latających w cargo ukrańskim a nawet bułgarskim – Rusłanie An-124, który przewozi ładunki o masie ponad 135 ton.  Ponieważ, jak powszechnie wiadomo, jesteśmy ,,adwokatem Ukrainy" na międzynarodowej arenie z mecenasem Komorowskim na czele – nie będzie kłopotu z wynajęciem unikalnego bo jedynego egzemlarza An-225, lub w ostateczności An-124 od przewożnika Antonov Airlines: http://www.antonov.com/

        • I widzieli i słyszeli o An
          I widzieli i słyszeli o An-225 ale to bez znaczenia bo wraku nie będzie – ani ruscy go nie chcą oddać, ani ekipa Tuska go nie chce ściągnąć. Zobacz jakie mają problemy z utrzymaniem w tajemnicy wyników badań robionych tam na miejscu, w Smoleńsku. To wyobraź sobie jakie mieli by trouble z utrzymaniem tajemnicy, tutaj na miejscu. I jeszcze oszołomy by krzyczały żeby wrak poskładać, czy zważyć – to nie dopuszczalne. Wrak zostanie tam długo – bo tego chce każda ze stron. Nawet Sikorski, bo chyba nie jest tak głupi żeby nie znać zasady "ciszej jedziesz – dalej zajedziesz" – gdyby chciał coś zdziałać to by nie "tłitował" o tym jak debil tylko cisnął po cichu. A tak ma chłopczyna alibii że walczył jak lew.

  5. Nagle gadanie o Smoleńsku
    Nagle gadanie o Smoleńsku przestało być obciachem. Do tej pory rzekomo było ośmieszające, od ładnych paru tygodni nikt nie nazywa PiS partią smoleńską. Coraz mocniej czuje się opozycja wobec raportu MAK i Millera – wrzucane są nawet filmiki demaskujące raport, a youtube wcale tego nie usuwa. Macierewicz z zespolem czują się coraz mocniejsi proponując konfrontację Millerowcom pod koniec stycznia – przez kilka dni nikt nie tylko nie pisnął, ale też nikt tego nie wyśmiał. Ewidentnie "narracja" o Smoleńsku zmienia się. Taki antypisior Kalinowski z PSL od 30 października do początków grudnia przechodzi ewolucję z "tylko oszołom może uwierzyć, że był tam trotyl" na "'tam nie mogło nie być tego trotylu".

  6. Nagle gadanie o Smoleńsku
    Nagle gadanie o Smoleńsku przestało być obciachem. Do tej pory rzekomo było ośmieszające, od ładnych paru tygodni nikt nie nazywa PiS partią smoleńską. Coraz mocniej czuje się opozycja wobec raportu MAK i Millera – wrzucane są nawet filmiki demaskujące raport, a youtube wcale tego nie usuwa. Macierewicz z zespolem czują się coraz mocniejsi proponując konfrontację Millerowcom pod koniec stycznia – przez kilka dni nikt nie tylko nie pisnął, ale też nikt tego nie wyśmiał. Ewidentnie "narracja" o Smoleńsku zmienia się. Taki antypisior Kalinowski z PSL od 30 października do początków grudnia przechodzi ewolucję z "tylko oszołom może uwierzyć, że był tam trotyl" na "'tam nie mogło nie być tego trotylu".